03.07.2025 / 12:08
StoryEditor

Ratownicy upadających biznesów. Sylwia i Jacek Berger to Franczyzowi Superbohaterowie [WYWIAD]

Sylwia I Jacek Bergerowie, właściciele sklepów Intermarché w Starym Mieście i Słupcy, podczas wręczenia nagrody Franczyzowy Superbohater

Uratowali dwa sklepy przez zamknięciem i to w dość szybkim tempie oraz nie mając wcześniejszego doświadczenia handlowego. Dziś dają miejsce pracy blisko 150 osobom a przychody zrealizowane przez supermarkety Sylwii i Jacka Bergerów przekroczyły 70 mln zł. Małżeństwo jest także bardzo zaangażowane w funkcjonowanie lokalnej działalności. Poznajcie laureatów nagrody Franczyzowy Superbohater.

Wraz z mężem prowadzi pani dwa supermarkety Intermarché: w Starym Mieście i Słupcy. Czemu zdecydowaliście się na tak duże pierwsze sklepy? Nie chcieliście małej Żabki na początek? 

Sylwia Berger, współwłaścicielka sklepów Intermarché w Starym Mieście i Słupcy: Mąż jest związany z Grupą Muszkieterów od 2000 roku. Zaczynał jako pracownik magazynowy, a ze względu na jego zaangażowanie bardzo szybko awansował na kolejne stanowiska. Gdy był kierownikiem magazynu Bricomarché w Sadach podjęliśmy wspólną decyzję, że chcemy postawić na własny rozwój i rozwinąć własną firmę. Zdecydowaliśmy się na pracę w handlu z uwagi na fakt, że do biznesu mogliśmy przystąpić razem i wspólnie pracować na własny rachunek.

A że model biznesowy oferowany przez Grupę Muszkieterów bardzo nam odpowiadał, postanowiliśmy spróbować. 

A dlaczego tak duże sklepy?

Grupa Muszkieterów oferowała nam dużo projektów do objęcia w różnych lokalizacjach. Stare Miasto - w którym zadebiutowaliśmy -  spodobało się nam najbardziej.

Dlaczego akurat franczyza Intermarché? 

Chociażby dlatego, że była nam znana z uwagi na pracę męża w centrali. Model Grupy Muszkieterów idealnie sprawdza się w przypadku małżeństw - jest to sposób na prowadzenie rodzinnego biznesu, do czego wspólnie dążyliśmy. Ujęła nas “idea niezależności we współzależności”, czyli dużej swobody w prowadzeniu własnego biznesu, a z drugiej możliwość uczestnictwa i aktywnego działania na rzecz Grupy.

Rzeczywiście, Grupa Muszkieterów to dość specyficzna organizacja, działająca trochę w modelu spółdzielczym, co mieliście już okazję posmakować. Pani mąż był dotychczas członkiem zarządu Intermarché oraz prezesem logistyki, a pani wspierała działania w jednym z regionów Grupy. Jest pani także członkiem Komisji odpowiedzialnej za przydzielanie nowych supermarketów przedsiębiorcom. Czy natłok dodatkowych obowiązków na rzecz całej sieci nie kanibalizuje czasu, który moglibyście poświęcić swoim sklepom?

Tak, Grupa Muszkieterów jest specyficzną organizacją i odróżnia się od innych modeli franczyzowych dostępnych na rynku. Dzięki niej każdy właściciel sklepu ma możliwość - a nawet i obowiązek - działania dla dobra całej Grupy przez pracę w strukturach centrali w ramach Tier Temps (jedna trzecia czasu na rzecz Grupy). 

Polega to na wspieraniu pracowników centrali w ich obowiązkach pod kątem dzielenia się doświadczeniem praktycznym. Dzięki temu wspólnie jesteśmy w stanie podejmować lepsze decyzje, poszerzamy swoje horyzonty i zdobywamy kolejne doświadczenia. Wiemy więcej, mamy realny wpływ na to, w jakim kierunku zmierza nasza organizacja. Jest to bardzo cenne doświadczenie i zarazem duża odpowiedzialność za całą Grupę Muszkieterów. 

Według mnie jest to bardzo dobry model działalności, choć oczywiście nie jest łatwo wygospodarować czas na tę dodatkową pracę, ale przy dobrej logistyce nie ma rzeczy niemożliwych.

Czy spotykając się w tak szerokim gronie zastanawiacie się co dalej? Od jakiegoś czasu słychać głosy ekspertów, którzy wieszczą zmierzch dużych sklepowych formatów - w których działacie - na rzecz np. sklepów convenience. Jakie są pani obserwacje? Czy też widzi pani zmiany w zachowaniach klientów?

Niestety trochę tak to wygląda. Klienci są coraz bardziej zabiegani i szukają szybkiego dostępu do potrzebnych im produktów. Chcą mieć łatwy dojazd do sklepu, małą powierzchnię, żeby nie tracić czasu na robienie zakupów – niejednokrotnie nawet płacąc więcej za te same artykuły. Ponadto galerie handlowe w całej Polsce tracą klientów i w jednym z naszych sklepów także to widzimy. 

Mimo tego klienci traktują nas jako sklep do zrobienia kompleksowych zakupów, wiedzą, że u nas mogą dostać produkty, które nie są oferowane w mniejszych powierzchniowo placówkach z uwagi na brak miejsca na półce. Staramy się cały czas podążać za ich oczekiwaniami i poszerzać asortyment o produkty, o które pytają.

Czyli nie jest tak źle z tym segmentem rynku, jak twierdzą niektórzy eksperci? 

Supermarkety takie jak nasze (1631 mkw. sali sprzedaży i 1040 mkw.) poradzą sobie. Mamy stałych klientów od wielu lat, którzy obdarzyli nas zaufaniem. Razem z personelem cały czas dokładamy wszelkich starań, żeby ich nie zawieść. Utrzymujemy dobrą jakość produktów świeżych, mamy własną produkcję wędlin a także zakład produkcji wyrobów garmażeryjnych, gdzie codziennie nasi pracownicy przygotowują smaczne i świeże dania obiadowe, w tym: surówki, mięsa gotowe, sałatki, pierogi, krokiety. Klienci bardzo chwalą nasze wyroby i bardzo chętnie po nie przychodzą. 

W jakim kierunku idzie nasz rynek handlowy? Właśnie w kierunku małej gastronomii?

Trochę obawiamy się, jak rynek będzie wyglądać np. za 5 lat, gdyż koszty funkcjonowania sklepów rosną bardzo mocno, trzeba szukać sposobu na poprawę rentowności. Konkurencja także bardzo szybko się rozwija, co wiąże się z walką cenową, która niestety zmniejsza marżowość na rynku spożywczym. Klienci, zwłaszcza młodsi, coraz częściej wybierają zakupy online – co nie sprzyja sklepom tradycyjnym. Jednak wierzymy, że sklepy takie jak nasze nadal będą miały swoje miejsce na rynku. Rynek potrzebuje supermarketów, a my wiemy, jak zarządzać tym formatem.

Jeden z waszych sklepów działa w centrum handlowym - czy to dobra i przyszłościowa lokalizacja pod tak duże formaty, w jakich działacie?

Trudno na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Sklepy w centrach handlowych mają większy zasięg przez współkomplementarność dla klientów, ale dla osób, które przyjeżdżają tylko na zakupy spożywcze, jest to utrudnienie np. przez większą odległość, którą trzeba pokonać od zaparkowanego auta na parkingu do sklepu. 

Galerie mają większe budżety marketingowe i przy dobrym ich zarządzaniu potrafią przyciągać klientów. Natomiast sklepy wolnostojące nie mogą liczyć na dodatkowych kupujących, którzy przyjeżdżają do innego sklepu i przy okazji odwiedzają spożywczy. Ich zaleta: są bliżej klienta i szybciej można w nich zrobić zakupy. 

W dużym stopniu na powodzenie sklepu ma wpływ także lokalizacja:  czy jest na osiedlu czy poza miastem. Jest wiele czynników, które mocno wpływają na powodzenie danego biznesu. W dużej mierze zależy ono jednak od sposobu zarządzania przez właścicieli i ich zaangażowania w ten biznes.

Zatrzymajmy się jeszcze przy waszym pierwszym sklepie. Działa on  w Starym Mieście pod Koninem, w Centrum Handlowym Ferio. W lokalizacji, w której nie poradziła sobie konkurencja. Tymczasem wy stworzyliście wzorcowy supermarket, który należy do grona najlepszych w sieci. Jakie zmiany wprowadziliście, że sklep odbił się od dna i wypłynął na szerokie wody?

To prawda, przez nami były tu delikatesy Bomi, które jako sieć nie poradziły sobie na polskim rynku. Musieliśmy wykonać dużo pracy, żeby przekonać klientów, że jesteśmy inni. Z pomocą i wsparciem wielu zespołów Grupy Muszkieterów udało nam się otworzyć sklep. CH Ferio także uczestniczyło w marketingu otwarciowym supermarketu. Oczywiście, najważniejszy był nowy układ sali sprzedaży i odpowiedni dobór asortymentu. Wielką zmianą było wprowadzenie działów produkcyjnych: własna produkcja wędlin na miejscu i własna produkcja wyrobów garmażeryjnych. Nie była to łatwa droga. 

Nawet po 3-4 latach po otwarciu niektórzy dziwili się, że jest tu inny szyld spożywczy. Trudno jest przekonać klientów, którzy już raz zrazili się do danej lokalizacji. Podejmowaliśmy więc szereg działań marketingowych, oferowaliśmy dodatkowe promocje.

Z faktu, że udało nam się postawić ten sklep na nogi, mamy niebywała satysfakcję. Nie zasypujemy jednak gruszek w popiele. Do tej pory unowocześniamy go, wdrażając nowe layouty wypracowane przez centralę, poszerzamy asortyment, poszukujemy nowinek na rynku. Uruchomiliśmy chociażby dwie kasy samoobsługowe dla klientów z małymi zakupami czy usługę drive dla klientów, którzy wolą taką formę zakupów. 

Chyba jesteście specjalistami od trudnych zadań, ratownikami trudnych biznesów. W lutym 2024 roku przejęliście funkcjonujący supermarket Intermarché w Słupcy od innego przedsiębiorcy sieci. Dzięki waszemu doświadczeniu na koniec roku punkt sprzedaży zrealizował 6 proc. wzrost obrotów. Z jakimi wyzwaniami musieliście się tu zmierzyć?

Przede wszystkim musieliśmy poznać organizację pracy, która była w tym sklepie a następnie dostosować ją do naszych oczekiwań. Nauczeni już doświadczeniem wiedzieliśmy, jak chcemy, żeby sklep wyglądał, jaka ma być kultura obsługi klienta i jak poszerzyć asortyment.

Tu również wykonaliśmy bardzo dużo pracy i inwestycji. Przez ostatni rok zmieniliśmy układ sali sprzedaży, poprawiliśmy funkcjonalność pracy na poszczególnych działach, np. zbudowaliśmy mroźnię przy piekarni. Uruchomiliśmy też kasy samoobsługowe, pomieszczenia do produkcji wyrobów garmażeryjnych, a wszystko to poparte zostało długimi rozmowami z pracownikami o naszej wizji sklepu. 

Nie ukrywam, był to bardzo trudny czas dla nas, jak i pracowników, którzy musieli wykazać chęć zmian i za nimi podążyć. 

A jakie nastąpiły zmiany asortymentowe? 

Do oferty sprzedaży wprowadziliśmy m.in. świeżą rybę na lodzie, co spotkało się z dobrym przyjęciem przez klientów. Robimy wszystko, by ten sklep był liderem jakości i świeżości na lokalnym rynku. Musi być dobrze zaopatrzony i mieć wysoką jakość obsługi. Jak już mówiłam, trudno jest odbudować zaufanie utraconego klienta i trzeba wykonać naprawdę tytaniczną pracę na wielu płaszczyznach, żeby to odczarować. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale nie poddajemy się. Wyznajemy zasadę: „Gdyby było łatwo, to by było nudno”.

M.in. za uzdrawianie biznesów i odkryte supermoce zostaliście nominowani przez centralę sieci i zdobyliście wraz z mężem statuetkę Franczyzowy Superbohater, przyznawaną przez naszą redakcję. Jaki jest wasz przepis na sukces?

Cieszymy się, że zostaliśmy nominowani przez centralę i otrzymaliśmy statuetkę Franczyzowego Superbohatera. Jest to dla nas duży zaszczyt i docenienie naszej wieloletniej pracy. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z „supermocy”, nigdy nie baliśmy się ciężkiej pracy, zawsze stawiamy sobie ambitne plany do zrealizowania i tym bardziej cieszymy się, że zostało to zauważone i docenione.

Dużo czasu poświęcamy na pracę, trochę kosztem życia prywatnego. Wychodzimy jednak z założenia, że jeżeli człowiek decyduje się na prowadzenie biznesu, to musi mieć świadomość konsekwencji z tym związanych. Tak naprawdę my nigdy z pracy nie wychodzimy. Myślami cały czas jesteśmy w firmie, nasze rozmowy w większości dotyczą sklepów: co możemy zmienić, ulepszyć, jak poprawić organizację pracy itd. 

Bardzo lubimy pracę z klientami i pracownikami, i choć jest to trudne, daje dużo satysfakcji. Cenimy sobie naszych pracowników, staramy się zapewnić im dobre warunki pracy i dzięki temu tworzymy dobry zespół. Doceniamy też naszych klientów i robimy wszystko, by stwarzać im dobre warunki i pozytywne doświadczenia zakupowe.

A gdy znajdziemy chwilę wolną, to stawiamy m.in. na jazdę na rowerach. Najbardziej lubimy ścieżkę rowerową R10 wzdłuż wybrzeża bałtyckiego – odkładamy wtedy pracę na bok i przy pięknych widokach ładujemy nasze akumulatory. Bierzemy także udział w spotkaniach integracyjnych organizowanych przez Grupę Muszkieterów. Ostatnio takie odbyło się w Sopocie, gdzie mieliśmy okazję spotkać nasze koleżanki i kolegów przedsiębiorców wraz z ich rodzinami. 

Ponadto co dwa lata spotykamy się także na Kongresach we Francji, gdzie z kolei mamy okazję spotkać kilka tysięcy właścicieli sklepów z Francji, Portugalii czy z Belgii. To fantastyczne doświadczenia, bardzo rozwijające horyzonty. 

Wracając do waszych wyników: przychody zrealizowane w 2024 r. przez wasze sklepy przekroczyły 70 mln zł. Na co dzień dajecie pracę blisko 150 osobom, co jest chyba dość obciążające. Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu firmy osiągającej takie wyniki i jak sobie z tym radzicie? 

Najtrudniejsze w prowadzeniu firmy jest pozyskanie zaangażowanych pracowników, którzy z chęcią podążają za wyznaczonymi celami. Zbudowanie zespołu, któremu można zaufać, jest kluczowe w pracy w handlu – to właśnie oni codziennie dbają o jakość produktów i o dobre opinie klientów. W naszych sklepach mamy zaangażowany zespół, któremu przy tej okazji chciałabym bardzo podziękować za ich codzienną pracę i starania w osiąganiu wspólnych celów.

Podejmując się wspólnie pracy w tym biznesie mogliśmy podzielić się obowiązkami: mąż zajmuje się technicznymi kwestiami, asortymentem, nadzorem nad produkcją wędlin, ja sprawami finansowymi, kadrowymi, nadzorem nad produkcją wyrobów garmażeryjnych. Dzięki temu łatwiej jest sprawować nadzór nad prawidłowym funkcjonowaniem całej firmy. korzystamy też z outsorcingu w zakresie kadr i ochrony obiektów.

Co - oprócz własnych wyrobów - odróżnia wasze sklepy od konkurencji i kto jest waszą bezpośrednią konkurencją?

Naszą największą konkurencją są dyskonty takie jak Biedronka i Lidl, a także Dino, które przez swoją mocną ekspansję pojawia się w każdej małej miejscowości, na obrzeżach miast, blisko klienta. Nasze sklepy wyróżniają się przede wszystkim dostępnością lokalnych produktów, współpracujemy z lokalnymi piekarniami, rolnikami, producentami. Stawiamy na komfort robienia zakupów, dobrą jakość i świeżość produktów, a także miłą i przyjazną atmosferę w trakcie odwiedzin klienta w sklepie. Dbamy też o niskie ceny, bo to dziś dla kupujących ma ogromne znaczenie.

Kim jest zatem wasz klient i jak do niego docieracie?

Naszymi klientami są osoby w różnym wieku i różnej płci, ale przeważają osoby po 30. roku życia. Staramy się docierać do nich za pomocą różnych kanałów tradycyjnych (poprzez gazetki produktowe, reklamę radiową), jak również onlinowe’owych, takich jak aplikacja Intermarché, strony sklepowe na FB i Instagramie. Staramy się być aktywni i widoczni.

Jesteście także widoczni i zaangażowani w funkcjonowanie lokalnej działalności wspierając kluby sportowe oraz straże pożarne. Jakie są tu wasze osiągnięcia i z czego wynika ta wasza pozasklepowa działalność?

Bardzo sobie cenimy współprace z lokalną społecznością, dzięki temu możemy się wzajemnie poznawać i wspierać. Uważamy, że jeżeli prowadzimy biznes na terenie danej gminy i jesteśmy także jej mieszkańcami, to w naszym obowiązku jest utożsamianie się z lokalną społecznością i jej wspieranie.

Krótko po otwarciu sklepu w Starym Mieście rozpoczęliśmy wspieranie lokalnego klubu sportowego Warta Rumin. Cieszymy się z tej współpracy, ponieważ jest to klub z pasją i dużym zaangażowaniem lokalnej społeczności. Wspieramy także Ochotnicze Straże Pożarne, lokalne imprezy organizowane corocznie przez Urząd Gminy w Starym Mieście, takie jak Dni Staromiejskie, Dni Sportu oraz wiele innych lokalnych wydarzeń czy pikników parafialnych. 

Wspólnie z Fundacją Muszkieterów postawiliśmy trzy place zabaw dla dzieci w Gminie Stare Miasto w Liśćcu Małym (2013 rok), w Żychlinie (2015 rok) i w Starym Mieście (2016 rok) na terenie Parafii Rzymskokatolickiej pw. Św. Ap. Piotra i Pawła. Po odkupieniu sklepu w Słupcy także nawiązaliśmy współpracę z Parafią Rzymskokatolicką pw. Bł. M. Kozala w zakresie wspierania budowy hospicjum.

Mając obecnie 13 lat doświadczenia - czy ponownie zdecydowalibyście się na taki krok?

Oczywiście, że tak. To była bardzo dobra decyzja i w żadnym momencie jej nie żałowaliśmy, pomimo że zdarzały się także trudne momenty. Jest to nasza wspólna droga przez życie z biznesem.

Czy otrzymujecie propozycje przejścia do innej sieci? Czy kiedykolwiek zakiełkowała wam taka myśl?

Nie otrzymaliśmy do tej pory żadnej propozycji przejścia do innej sieci. Nigdy też nie myśleliśmy o przejściu do innej, ponieważ cenimy sobie współpracę z Grupą Muszkieterów. Niedawno otworzyliśmy także stację paliw pod znakiem Intermarche w Koninie i uczymy się nowej branży.

I co dalej? Jakie plany?

Dalszy rozwój, otwarcie kolejnego sklepu lub ich większej liczby. Lubimy stawiać sobie kolejne wyzwania. Otwieranie sklepu jest bardzo pracochłonne, ale daje dużo satysfakcji z tworzenia nowego miejsca pracy, nowego miejsca handlu. Proszę trzymać za nas kciuki.

03. lipiec 2025 12:12