12.12.2025 / 06:08
StoryEditor

Franczyza — wolność czy pułapka? O mechanizmach, o których nikt nie mówi

Wracają rozmowy nt. regulacji franczyzy. Czy w końcu powstanie ustawa franczyzowa?Shutterstock

Na pierwszy rzut oka franczyza brzmi niewinnie. Ot, przedsiębiorczy Polak bierze sprawy w swoje ręce, otwiera osiedlowy sklepik pod rozpoznawalnym szyldem i zaczyna budować swój mały biznes. Wolność gospodarcza, aktywność, energia — wszystko, co lubimy opowiadać o sobie jako społeczeństwie ludzi zaradnych. Problem w tym, że ten obrazek coraz mniej przypomina rzeczywistość.

W artykule przeczytasz:

  • Znak naszych czasów: sieć bez sieci
  • Rynek, który zaczyna się wyginać
  • Franczyza jako wehikuł unikania prawa
  • Czas, by państwo odzyskało kontrolę nad franczyzą
  • Granica, którą trzeba narysować
 Pod szyldem franczyzy wyrosło w Polsce zjawisko, które trudno dziś nazwać inaczej niż systemowym obchodzeniem prawa, a czasem wręcz tworzeniem „państwa w państwie”, w którym realna władza gospodarcza została przeniesiona z państwa do prywatnych podmiotów. I to właśnie te podmioty decydują ile ma zarobić przedsiębiorca, kiedy ma pracować, jakie produkty ma kupować, na czyich warunkach ma działać, a w końcu – kto naprawdę poniesie ryzyko prowadzenia działalności. Bo jedno jest pewne: nie poniosą go oni.

Znak naszych czasów: sieć bez sieci

Największy paradoks polega na tym, że duża część polskiego handlu detalicznego działa dziś jak sieć handlowa, która jednocześnie udaje, że siecią nie jest.

Jeżeli firma ma:

  • centralny system zamówień,
  • centralną politykę cen,
  • własne systemy IT,
  • jednolite promocje,
  • kontrolę nad towarem,
  • wspólne kampanie marketingowe,
  • a nawet wspólny cash-flow utargów…

…to czym różni się od sieci sklepów własnych? Odpowiedź jest prosta: różni się wyłącznie obowiązkami.

Bo z franczyzobiorcą można podzielić ryzyko, a właściwie - oddać mu je w całości. Ze Skarbem Państwa obowiązki podatkowe można podzielić już dużo mniej chętnie.

W efekcie uzyskujemy model, który wygląda jak pełna integracja ekonomiczna, ale nie podlega regułom, którym podlegają prawdziwe sieci: podatkom (np. PSD), obowiązkom składkowym, zasadom prawa pracy czy wymogom konkurencji. To trochę tak, jakby ktoś chciał grać w ekstraklasie, ale płacić składki jak amator z ligi gminnej. I jeszcze żądać, żeby nikt mu nie zaglądał w papiery.

Rynek, który zaczyna się wyginać

Efekt? Mali, lokalni przedsiębiorcy – którzy działają uczciwie, płacą wszystkie podatki i ponoszą pełne koszty – nie są w stanie konkurować z modelem franczyzy, która dzięki swojej konstrukcji przenosi odpowiedzialności tam, gdzie jej wygodnie, i unika ich tam, gdzie są kosztowne.

To już nie jest wolny rynek. To rynek wyginany, sterowany nie przez przedsiębiorczość, ale przez architekturę umowy i umiejętność korzystania z luk. Jeśli nic nie zrobimy, polska gospodarka może się „zfranczyzować” w sposób niekontrolowany:

  • tysiące punktów formalnie należących do indywidualnych przedsiębiorców,
  • ale faktycznie funkcjonujących jak jedno wielkie przedsiębiorstwo,
  • bez ponoszenia odpowiedzialności, jaka normalnie wiązałaby się z tą skalą.

Nie jest to ani równe, ani uczciwe wobec innych uczestników rynku. Ale przede wszystkim — nie jest to korzystne dla państwa.

Franczyza jako wehikuł unikania prawa

O franczyzie mówi się dziś coraz częściej w kontekście:

  • unikania podatku od sprzedaży detalicznej (bo obrót magicznie dzieli się na „małe” firmy),
  • obchodzenia obowiązków składkowych,
  • przerzucania odpowiedzialności za handel w niedzielę,
  • przerzucania odpowiedzialności za naruszenia w sprzedaży alkoholu,
  • wykorzystywania przewagi kontraktowej wobec pojedynczych przedsiębiorców.

W tej logice franczyza przestaje być modelem współpracy, a zaczyna być modelem unikania podatków, odpowiedzialności, prawa pracy, zasad uczciwej konkurencji. To nie jest już neutralny model biznesowy. To model systemotwórczy - wpływający na kształt całej gospodarki.

Czas, by państwo odzyskało kontrolę nad franczyzą

Dlatego postulat, by UOKiK objął franczyzę nadzorem w zakresie zbiorowych interesów franczyzobiorców, jest nie tylko słuszny — jest pilny.

Bo dziś pojedynczy przedsiębiorca nie ma żadnych szans w sporze z podmiotem, który wystawia mu:

  • umowę,
  • towar,
  • system informatyczny,
  • zasady marketingowe,
  • ceny,
  • system kar,
  • harmonogram pracy,
  • i jeszcze decyduje, ile zarobi.

To nie jest klasyczna relacja rynkowa. To jest asymetria, której nie da się już naprawić środkami prywatnymi. To jest obszar dla państwa - dla UOKiK, dla ustawodawcy, dla organów kontroli publicznej. Bo jeśli wolny rynek ma przetrwać, musi być chroniony przed patologiami podszywającymi się pod przedsiębiorczość.

Granica, którą trzeba narysować

Dokument społeczny trafnie proponuje zasadę: „Jeśli sieć jest w pełni zintegrowana ekonomicznie, powinna być traktowana jak sieć własna na potrzeby prawa publicznego.” To jest właśnie granica, którą trzeba narysować. Nie przeciw franczyzie – ale przeciw jej nadużyciom.

Franczyza może być uczciwa. Może być świetnym modelem rozwoju przedsiębiorczości. Ale tylko wtedy, gdy jej ramy prawne są jasne, a odpowiedzialność nie jest towarem, który da się zrzucić na słabszego. Jeśli państwo tego nie uporządkuje, to nie franczyzobiorcy będą pracować dla sieci. To cały rynek — i budżet państwa — zacznie pracować dla nich. I wtedy będzie już za późno, by pytać, gdzie się podziała konkurencja.

***

Notatka o autorce: mgr Monika Mielnik-Kurek, doktorantka w Szkole Doktorskiej Uniwersytetu Opolskiego, specjalizująca się m.in. w prawnych aspektach umowy franczyzy

 

 

 

12. grudzień 2025 06:10