15.03.2024 / 11:42
StoryEditor

Jakie wyzwania stoją przed firmami dystrybucyjnymi – operatorami systemów franczyzowych? [OPINIA]

Sieci Nasz Sklep, Groszek, Livio i Odido (collage KK)
Największe hurtownie spożywcze w Polsce – Eurocash, GK Specjał i Makro Cash&Carry – od lat budują własne systemy franczyzowe, zrzeszające łącznie dziesiątki tysięcy sklepów. Każdy z tych graczy ma swój pomysł na rozwój, jednak przed wszystkimi stoją podobne wyzwania. Jaka będzie przyszłość dystrybucji spożywczej w tradycyjnym segmencie rynku? Komentuje Marek Szabat, detalista od 20 lat funkcjonujący w sieci Lewiatan.

Wielkie korporacje detaliczne, zarządzające sieciami dyskontów, supermarketów i hipermarketów, systematycznie powiększają udziały rynkowe kosztem polskich małych i średnich firm handlowych. Najlepszym sposobem na podniesienie konkurencyjności sklepu czy mikro-sieci handlowej jest uczestnictwo w sprawnym systemie franczyzowym. Rozumieją to doskonale największe firmy dystrybucyjne, które żyją w symbiozie z handlem detalicznym z segmentu MŚP. Dlatego budują własne systemy franczyzowe, w których zrzeszone są obecnie dziesiątki tysięcy sklepów.

Ekosystemy franczyzowe

Najbardziej rozbudowany jest ekosystem Grupy Eurocash, składający się z całego spektrum sieci franczyzowych – Groszek, Euro Sklep czy ABC – uzupełnionych przez sklepy własne Delikatesy Centrum oraz ajencyjną sieć sklepów alkoholowych Duży Ben. Z kolei Grupa Kapitałowa Specjał jest operatorem sieci Nasz Sklep, Livio i Rabat Detal. Natomiast Makro Cash&Carry coraz bardziej koncentruje się na obsłudze gastronomii, ma też jednak własną propozycje franczyzy dla detalistów – sieć Odido.

Presja ze strony handlu korporacyjnego w ostatnich latach jeszcze się zwiększa, dlatego dystrybutorzy, będący jednocześnie operatorami sieci franczyzowych wypracowały własne strategie rozwoju. Jakie wyzwania stoją przed tym segmentem rynku? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Marek Szabat, przedsiębiorca prowadzący cztery sklepy, od 20 lat w sieci Lewiatan, który współpracuje też z firmą Symulator Biznesu, wspierającą detalistów w zakresie analityki i rachunkowości zarządczej.

Rosnące koszty

– Obecnie trudno jest zaplanować wizję rozwoju firmy na dłużej niż dwa lata. Kiedyś plany pięcio- czy dziesięcioletnie były bardzo spójne, a teraz z roku na rok mamy do czynienia z mnóstwem nieprzewidywalnych zdarzeń, zwłaszcza legislacyjnych, poczynając od Nowego Ładu, którym nas rządzący uraczyli, poprzez drastyczny wzrost płacy minimalnej – co przede wszystkim w mniejszych ośrodkach jest poważnym problemem, mniej odczuwalnym w Warszawie czy innych miastach z wysokimi płacami – kończąc na ustawie o recyklingu, która ma obowiązywać od przyszłego roku. Znacznie wzrosły też koszty energii i paliw – wylicza Marek Szabat.

– Wzrost kosztów w różnych obszarach działalności powoduje, że obecnie przed firmami dystrybucyjnymi stoi kluczowe wyzwanie – przetrwają ci, którzy najskuteczniej przeprowadzą optymalizację procesów logistycznych. Problem w tym, że trudno opracowywać strategie inwestycyjne ze względu na duże zmiany kosztów pieniądza. W biznesie nie ma żadnych wakacji kredytowych, stopy procentowe zmieniały się w ostatnich latach gwałtownie, co utrudnia planowanie i zwiększa ryzyko inwestycyjne – kontynuuje.

Ewolucja w dystrybucji

– Hurtownie stopniowo przeistaczają się też z firm handlowych w usługowe – rentowności w handlu są tak mizerne, że dystrybutorom bardziej opłaca się sprzedawanie usług logistycznych niż zarabianie na marży handlowej. Taki kierunek od jakiegoś czasu wydaje się obierać Specjał, prezes Krzysztof Tokarz od kilku lat to zapowiada – przypomina ekspert.

– Z kolei Makro C&C stawia na obsługę sektora HoReCa. Wygląda to bardzo ciekawie, rodzi się natomiast pytanie, jak w kontekście wzrostu kosztów energii i płacy minimalnej będzie sobie w najbliższych latach radzić branża gastronomiczna. Jak prowadzić restaurację, gdy osoba pracująca "na zmywaku" ma dostawać płacę na poziomie 30 zł za godzinę? W takim razie ile powinien zarobić szef kuchni? Jeśli będzie to, powiedzmy, 100 zł za godzinę, to ile musi kosztować obiad? Kogo będzie stać na taki wydatek? – pyta retorycznie Marek Szabat i zwraca uwagę, że uzyskanie przyzwoitej rentowności w gastronomii staje się coraz trudniejsze.

– Załóżmy, że mały lokal zatrudnia trzy osoby i płaci im pensję minimalną. To oznacza w przybliżeniu 100 zł za godzinę. Jeśli pomnożymy to przez 10 godzin, mamy tysiąc złotych kosztów, które trzeba pokryć z marży. A to tylko pensje pracowników, do tego dochodzą koszty czynszu, energii itd. Stąd mamy te osławione "paragony grozy".

– Warto też pamiętać, że znaczną część klienteli segmentu gastronomicznego stanowi Pokolenie Z, które jednak kupuje mniej niż starsze generacje, preferuje znane czy modne sieci, a coraz chętniej korzysta też z oferty takich detalistów, jak Żabka, która rozbudowuje ofertę gastro, "podgryzając" fast-foody, kebaby czy pizzerie.

Jednak bodaj największe wyzwanie stoi przed Eurocashem, który zrzesza wiele rozproszonych projektów biznesowych, którymi bardzo trudno jest efektywnie zarządzać.

14. listopad 2024 04:49